Na planecie Ziemia lądujemy bez wcześniejszego rozeznania terenu, bez wiedzy o tubylczych normach, ani ich odstępstwach. Trudno stwierdzić czy w związku z tym wszystko nas dziwi, czy raczej, że nie dziwi nas nic, z pewnością jednak nie mamy świadomości tego co powinno nas dziwić, a co nie. Z tego powodu w dzieciństwie nie ma granicy między światami po dwóch stronach ekranu: jeśli my widzimy dzieci z „Domowego przedszkola”, to zapewne i one widzą nas. Uczymy się reguł dwóch światów jednocześnie: nie można wbiegać na ulicę, bo samochód nas przejedzie, ale jeśli uciekając przed kojotem zbiegniemy ze stromego urwiska, to możemy biec w powietrzu tak długo, dopóki nie zdamy sobie z tego sprawy. Rozdrapane kolano polać trzeba wodą utlenioną i zakleić plastrem, a jeśli wielka skała spadnie na nas z nieba rozpłaszczając nas na naleśnik- wystarczy wsadzić kciuk do buzi i się nadmuchać. Nie możemy siedzieć do późna, jak dorośli, ale możemy marzyć, a marzenia mają moc:
„Milion gwiazd na niebie lśni, każda gwiazdka mówi Ci, że się spełnić może dziś co tylko chcesz. Jeśli tylko serce twe nie jest smutne ani złe, jeśli dziś zaśpiewać chce radosną pieśń. (…) Milion gwiazd na niebie lśni, aż do nieba lecą sny, który z nich jest dobrym snem, ten spełni się.”
– piosenka z „Pinokia”, Walt Disney
Z czasem jednak świadomość istnienia ekranu się zabliźnia, jego dwie strony stopniowo przestają się przenikać- zdajemy sobie sprawę, że historie o tym, jak dobre serce wystarczy by spełniły się marzenia jest bajką dla naiwnych, nie prawem rządzącym naszą stroną ekranu. Jest przeczywistością.
Oscary w pewnym stopniu na nowo rozdrapują granicę między fikcją, a tym co realne, przeczywistość ponownie rozlewa się przez ekran, przenika przez piksele. Twarze które znamy z filmów, machają do nas z czerwonego dywanu- bez scenariusza, bez cięć, bez montażu- są tak samo rzeczywiści jak my (choć chyba sama wróżka od Kopciuszka robi im za stylistkę). Nie to jednak najdobitniej poświadcza o zatarciu granic, a sama gala- patrzymy na ekran i widzimy ludzi, których marzenia się spełniają- osiągają wielkie wyróżnienie za swoją pracę, stają na scenie przed tłumem ludzi, którzy kochają film tak mocno jak oni sami, którzy serce oddali tej samej pasji i to ich decyzją zostają docenieni. Gwiazdy kina ponownie, tym razem po naszej stronie ekranu, ze ściśniętym przez wzruszenie gardłem, zdają się nam mówić ze sceny, „że się spełnić może dziś, co tylko chcesz”.
Kiedy jednak kamera robi zbliżenie na zwycięzcę, przegrani znajdują się poza kadrem- i nie jest to jedynie specyfiką operatorki gali Oscarów- tak operuje rzeczywistość. Czasem wygrana jest kwestią czasu- a wtedy gorzkie przegrane z przeszłości tworzą jedynie obramowanie kadru dla słodkiej chwili zwycięstwa. Podczas tegorocznej gali doświadczył tego Leonardo DiCaprio, nagrodzony za główną rolę w filmie „Zjawa„, oraz Gabriel Osorio Vargas i Daniel Castro za krótkometrażowy film animowany „Niedźwiedzia opowieść„- zdobywając pierwszego Oscara dla Chile w historii.
O tym jak bardzo jednak los po naszej stronie ekranu bywa niesprawiedliwy mówił w zeszłym roku Graham Moore, odbierając swoją statuetkę:
Film „Gra Tajemnic„, za scenariusz którego Graham został nagrodzony, opowiada tragiczną historię Alana Turinga- wielkiego umysłu matematycznego, jednego z twórców współczesnych komputerów, który mimo ogromu sukcesów na polu naukowym, stał się ofiarą czasów w których żył- człowieka, który zmienił scenariusz naszej rzeczywistości, zepchnięto na margines, odebrano mu główną rolę we własnym życiu, każąc zadowolić się rolą statysty. Wszystko to dlatego, że według standardów tamtych czasów, odbiegał od normy, nie pasował do społeczeństwa, jego osobowość była odstępstwem, jego homoseksualizm- przestępstwem.
„Alan Turing nigdy nie miał okazji stanąć na scenie takiej jak ta, by patrzeć na te wszystkie zawstydzająco atrakcyjne twarze, podczas gdy ja tu stoję- i to chyba jest najbardziej niesprawiedliwą rzeczą o jakiej w życiu słyszałem. Chcę więc wykorzystać ten krótki moment by powiedzieć to: gdy miałem 16 lat próbowałem się zabić, bo czułem, że jestem dziwny, inny, że odstaję. A teraz stoję tu i chcę ten moment poświęcić temu dziecku po drugiej stronie ekranu, które też to odczuwa- że jest dziwne, inne, że nie pasuje. Chcę Ci powiedzieć, że pasujesz, obiecuję Ci, że pasujesz. Zostań więc dziwna, pozostań inna, a wtedy kiedy przyjdzie Twoja kolej i to Ty będziesz stać na tej scenie, proszę przekaż tę samą treść następnej osobie, która przyjdzie po Tobie”
To, że druga strona ekranu nie jest rzeczywista, nie oznacza, że nie może być prawdziwa- bo historia przedstawiona w filmie może ukazywać nam znacznie głębszą prawdę, niż oferuje nam najbardziej surowa wersja rzeczywistości, prawdę która nie porusza nas jedynie przez zewnętrzne bodźce i efekty wizualne, lecz dotyka nas od środka. I odwrotnie- historia Alana Turinga udowadnia, że sam fakt, że coś jest rzeczywiste- nie jest równoznaczny z tym, że jest to prawdziwe, że czasem przeczywistość uznawana jest za normę po naszej stronie ekranu, a prawda wciskana jest między bajki dla naiwnych- normalne kolory naszej rzeczywistości zastępuje negatyw.
Oscary przypominają, że to, co nazywamy magią kina jest wynikiem żmudnej pracy setek ludzi, specjalistów z wielu dziedzin: aktorów, reżyserów, scenarzystów, dźwiękowców, montażystów, operatorów, scenografów; jest owocem ich wspólnego trudu, efektem ich poświęcenia, dziełem ich twórczych umysłów. Po naszej stronie ekranu marzenia nie spełniają się dzięki spadającym gwiazdkom, tu rządzi inna magia wyrażona w łacińskiej sentencji- per aspera ad astra– przez trud do gwiazd. Nie każdy kto tego trudu się podejmuje osiąga cel, ale każdy kto cel osiąga, robi to tą drogą. Filmy są więc też po to, by ośmielić nas by mierzyć wysoko, by nie świecić jak księżyc- światłem odbitym, a iść własną drogą- prawdziwe gwiazdy świecą własnym światłem.
Jeśli doceniasz moją pracę, możesz mnie wesprzeć poprzez Paypal lub przelew bankowy tytułem darowizny: