„Mullholland drive” zatarł granicę między snem, a przebudzeniem, „Incepcja” ten sam pomysł przerysowała przedstawiając go nam z techniczną precyzją rzutów architektonicznych, w „Truman Show” wszystko było sceną, w „Matrixie” – symulacją, w „Birdmanie” wszystko zależało od interpretacji, nic nie miało wyraźnego początku ani końca, wszystko było naprawdę w tym samym stopniu co było na niby. Czym innym jednak jest stawiać tezy o przeczywistości w oparciu o niepotwierdzone niczym teorie i abstrakcyjne gdybania, czym innym zaś jest robić to w oparciu o fakty- o to co widzieliśmy i czego doświadczyliśmy. Film Adama McKey „Big Short”, oparty na książce Michaela Lewisa mówi o kryzysie finansowym w Stanach Zjednoczonych z 2007-2008 roku – o przeczywistości która wstrząsnęła naszą stroną ekranu, a mimo to wciąż trwa.
Wszystko co obnaża kłamstwo, w istocie mówi o prawdzie – o obiektywizmie naszej rzeczywistości którego nie sposób stłamsić, który prędzej czy później przebija śniegi i kwitnie na nowo. Problem w tym, że kłamstwo jest często łatwiejsze, bardziej wygodne, nie uwiera głupców, wręcz przeciwnie- mile łechce ich ego. Prawda z kolei? Cóż… „prawda jest jak poezja – większość ludzi nienawidzi pieprzonej poezji”.
Kiedy gospodarka Amerykańska zaczęła zwalniać na początku lat 90′, rząd stwierdził, że należy ją pobudzić. Nie jednak przez wzmocnienie produkcji- co miałoby realne przełożenie na wzrost gospodarczy, a przez zwiększenie obrotów- pieniędzy cyrkulujących na rynku. W 1992 roku kongres amerykański obrał sobie za cel politykę „dostępnego mieszkalnictwa”- która miała ułatwić ludziom dostęp do kredytów- a ludzie wydając pieniądze, których nie mieli, mieli pobudzić gospodarkę do rozwoju, który nie następował. Przez następną dekadę wymogi dotyczące zdolności kredytowych malały – tak, że w pewnym momencie każdy mógł pozwolić sobie na kredyt hipoteczny, niezależnie od tego czy było go na to stać, czy nie, bez względu na to czy miał pracę, dochody, wkład własny. A jeśli każdy może sobie pozwolić na zakup domu – to popyt na rynku rośnie, a razem z nim ceny domów. A skoro ceny domów stale są windowane, to wierzyciele nie martwią się ewentualnym przejęciem nieruchomości od dłużnika, gdy ten przestaje spłacać raty – gdyż każdą nieruchomość mogą z powrotem odsprzedać odzyskując wierzytelność z nawiązką. A skoro kredyty hipoteczne są pewną inwestycją, która zawsze daje zielony wykres, to można te zobowiązania skupywać jako inwestycje. Inwestorom zaświeciły dolary w oczach, rynek obrócił wierzytelności w instrumenty finansowe: poukładał, przetasował, posprzedawał, wywindował.
Wszyscy więc dmuchali powietrze w mydlaną bańkę. Ta rosła, a jej ścianka pięknie mieniła się tęczą. Aż w końcu pękła, rozprysła się w te wszystkie oczy, w których dopiero co świeciły dolary i nic po niej nie zostało, poza mokrą plamką.
Oprócz spekulacyjnych baniek, „Big short” obnaża też bąbelki- całą rzeszę zarozumiałych idiotów, którym wydaje się, że jeśli statystycznie grają na długiej pozycji, a wszystko statystycznie rośnie- to ich statystyczny sukces finansowy świadczyć musi o wrodzonym geniuszu, przenikliwości umysłu, drapieżności charakteru, niepodważalnym statusie samca Alfa. Są to ludzie którzy swoją krótkowzrocznością odbijają krótkowzroczność rządzących, przekładają na swoją mikroekonomiczną skalę zasadę wyrażoną przez Keynesa, że „w dłuższej perspektywie wszyscy jesteśmy martwi”. Nie pytają o przyczynę i skutek, nie analizują, nie zadają pytań, robią to co robią wszyscy wokół- mienią się tęczą, jak mydlane bańki. Składają się tylko z błyszczącej powłoczki wypełnionej powietrzem, wydaje się im więc, że wszystko takie jest: że myślenie polega na robieniu zamyślonej miny i składaniu rąk w piramidkę, że bogactwo polega na szastaniu pieniędzmi i bezustannym udowadnianiu innym swojego statusu, że zmysł do interesów polega na czczych przechwałkach i taniej gadaninie.
Im przeciwstawieni są główni bohaterowie filmu- outsiderzy, ludzie, którzy nie idą za tłumem, a myślą samodzielnie, którzy swoim rozumem badają i analizują rzeczywistość. To oni odkrywszy, że kłamstwo przejęło stery na Wall Street, że wszystko dookoła jest jednym wielkim blefem podejmują jedyną rozsądną decyzję- przyjmują krótką pozycję, wchodzą all in i mówią: sprawdzam. W rozbuchanej przeczywistości działanie rozsądne, oparte na prawdzie, uznawane jest za objaw czystego szaleństwa, głupoty, mentalności spiskowca… aż do momentu, kiedy karty lądują na stole.
Bohaterowie filmu w tym samym stopniu pewni są swoich racji, co rozczarowani są bezdenną głupotą i zakłamaniem pozostałych. Mark Baum przygnieciony ciężarem świadomości otaczającej go przeczywistości pyta:
„Żyjemy w erze oszustwa w Ameryce. Rzecz nie tyczy się tylko bankowości, ale też rządu, edukacji, religii, jedzenia, nawet baseball’u… To co mnie w tym wkurza, to nie to, że oszustwo jest nie ładne. Lub, że oszustwo jest wredne. Przez piętnaście tysięcy lat oszustwo i krótkowzroczne myślenie nigdy, przenigdy się nie sprawdziły. Ani razu. W końcu cię łapią i wszystko się sypie. Kiedy, do cholery, zapomnieliśmy o tym?”
Stało się to wtedy, kiedy zarówno w mikro jak i w makro skali machnęliśmy ręką na konsekwencje, kierując się zasadą, że „w dłuższej perspektywie wszyscy jesteśmy martwi”, wtedy gdy prawdę wyparła wygoda, a przeczywistość rozdzieliła ogniwa łańcuchów przyczynowo skutkowych – skutek pozbawiony został przyczyny, a przyczyna skutku, sens stał się bezsensem w czasach, gdy nikt nie ponosi konsekwencji swoich działań.
„Nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch”- mawiał Milton Friedman. W przeczywistości jednak, wszystko dostosowane jest nie do posiadanych środków, a do sztucznie pompowanych potrzeb: nie musi cię być stać na to by mieć cokolwiek zechcesz – wszystko można mieć na kredyt, przy czym banki zawsze zyskują, a kiedy nie zyskują, to trzeba je poratować, bo w przeciwieństwie do jednostek są „zbyt duże by pozwolić im upaść”. Cały ciężar odpowiedzialności spada więc na państwo – lecz i ono go zrzuca z powrotem na obywateli- bo jeśli pieniędzy w kasie brakuje, to wystarczy je dodrukować. W przeczywistości i tak zapłacisz więc za swój lunch – a wraz z nim za mydlane bańki.
Podobną historię, do tej pokazanej w „Big Short”, opisała Ayn Rand w „Atlasie zbuntowanym”- tam też garstka buntowników przyjmuje krótką pozycję, nie godzi się na przykładanie ręki do powszechnej głupoty, nie daje się sprowadzić do roli bąbelków, co tylko się mienią. Tam też przeczywistość wypiera zdroworozsądkowe myślenie, prowadząc nieuchronnie do ekonomicznej katastrofy. Krytyka tamtej przeczywistości zdaje się też trafiać w punkt, w tę naszą:
„Zasada tożsamości nie pozwala ci zjeść ciastka i mieć go nadal. Zasada przyczyny i skutku nie pozwala ci zjeść ciastka, zanim je otrzymałeś. Ale jeśli utopisz obie zasady w otchłaniach swojego umysłu, jeśli będziesz udawać przed sobą i innymi, że nie widzisz — możesz próbować uzurpować sobie prawo do zjedzenia swojego ciastka dzisiaj, a jutro zabrania mi mojego, możesz głosić, że aby mieć ciastko, należy je zjeść, zanim się je upiekło, że aby wyprodukować, należy najpierw skonsumować, że wszyscy, którzy sobie czegoś życzą, mają do tego jednakowe prawo, bo nic z niczego nie wynika. To, co bezprzyczynowe w materii, prowadzi do tego, co niezasłużone w duchu. Kiedykolwiek buntujesz się przeciwko zasadzie przyczyny i skutku, kieruje tobą oszukańcze pragnienie, nie aby przed nią uciec, lecz gorzej: aby ją odwrócić.”
-Ayn Rand „Atlas Zbuntowany”
Mark Baum na koniec filmu wyzbywa się złudzeń – banki nie były głupie, wiedziały, że jeśli doprowadzą do sytuacji realnego zagrożenia bankructwem, państwo będzie musiało je dofinansować – straty były więc zaplanowaną strategią osiągnięcia jeszcze większych zysków – kiedy reguły gry zostają odwrócone głupota co poniektórym zwyczajnie się opłaca – w przeczywistości bezsens jest sensem najwyższym. Na skutek kryzysu z 2007/2008 roku największe banki urosły jeszcze bardziej, a pozycja FED stała się jeszcze silniejsza. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za fatalne w skutkach decyzje – a za zderzenie z rzeczywistością zapłacili mali inwestorzy oraz wszyscy podatnicy.
Big short jest świetnym filmem, ale też edukuje w sposób prosty i przystępny. Pokazuje, że ekonomia i zrozumienie tego czym jest i jak działa pieniądz jest wiedzą absolutnie kluczową dla każdego z nas, nie tylko dla ważniaków z Wall Street. Winę za przeczywistość której konsekwencje w latach 2007-2008 były tak dotkliwe ponoszą ci, którzy dążą do niej z premedytacją, ale też my wszyscy, którzy przykładamy do niej rękę przez zaniechanie, którzy przyzwalamy na nią swoją obojętnością i ignorancją. Od ostatniego kryzysu finansowego nic się nie zmieniło – wielu wciąż ma interes w tym, by dmuchać powietrze w mydlane bańki kosztem niczego nieświadomej reszty, a to oznacza, że prędzej czy później sytuacja się powtórzy, prawda znów przebije śniegi.
Myślenie jest podstawową cnotą człowieka, z której wypływają wszystkie pozostałe. A jego podstawową przywarą, źródłem wszelkiego zła, jest ta nienazwana rzecz, którą robicie, choć za wszelką cenę próbujecie to ukryć: wymazywanie, świadome wyłączanie świadomości, odmowa myślenia — nie ślepota, lecz odmowa widzenia; nie niewiedza, lecz wypieranie wiedzy. Jest to akt rozregulowywania umysłu i wywoływania wewnętrznej mgły, by móc uciec od odpowiedzialności oceny — na podstawie milczącego założenia, że wystarczy odmówić identyfikacji czegoś, żeby to coś przestało istnieć, że A nie będzie równe A, jeśli tylko nie wydacie werdyktu w postaci słowa „jest”. Brak myślenia jest aktem unicestwienia, pragnieniem zanegowania istnienia, usiłowaniem wymazania rzeczywistości. Istnienie jednak istnieje, rzeczywistości nie da się wymazać, to ona może wymazać tego, kto wymazuje. Odmawiając powiedzenia „jest”, odmawiacie powiedzenia Jestem”. Zawieszając własny sąd, negujecie istnienie własnej osoby. Gdy człowiek mówi: „Kimże ja jestem, by wiedzieć?”, mówi: „Kimże jestem, by żyć?”
– Ayn Rand, „Atlas Zbuntowany”
Każdy, kto jest uczestnikiem rynku, każdy kto korzysta z pieniędzy chcąc nie chcąc bierze udział w rozgrywce, gra w pokera. A „jeśli nie wiesz, kto jest frajerem przy stole, to znaczy, że jesteś nim ty”. Obejrzyj więc film „Big Short” lub nawet sięgnij po książkę, dowiedz się kim jest John Galt, zadawaj pytania i zgłębiaj odpowiedzi. Podważaj to, co powszechnie uchodzi za pewnik, nie bądź bąbelkiem mieniącym się tęczą, ani nie daj się wrobić w mydlane bańki- niech to twoje oczy świecą dolarami. Bądź świadomy tego, co dzieje się wokół i przyjmij odpowiednią pozycję, zamiast zachowywać się „jakbyś był w cholernym teledysku Enyi”.
Jeśli doceniasz moją pracę, możesz mnie wesprzeć poprzez Paypal lub przelew bankowy tytułem darowizny: